Pokręcone opowieści

Bajka niegrzeczna #1

Motylek srylek – rzekł żuczek i zabrał się do śniadania. Od trzech dni ucztował na grzybie, na którego spadł z drzewa, kiedy leżał zapatrzony w gwiazdy. Dobra, może nie w gwiazdy, bo mu liście zasłaniały i nie zapatrzony, bo wypił pół butelki białego reńskiego. Tak czy owak kiedy ocknął się nad ranem leżał na grzybku i mógł zacząć jeść, nawet nie podnosząc się zanadto. Przekręcił się tylko na brzuch, co wierzcie mi nie jest łatwe, gdy jest się żukiem, i zabrał się za jedzenie. I byłby to cudowny dzień, gdyby nie kilka drobnych, lecz irytujących niedogodności. Po pierwsze nieoczekiwane towarzystwo – robaczków o podejrzanych fizjonomiach i lepkich łapkach, które ewidentnie miały plan zagarnięcia co lepszych kąsków. Po drugie sam grzybek, który okazał się być halucynogenny, w związku z czym żuczek jadł i czuł się jak gwiazda, cała w kolorach tęczy, pędząca przez życie na nadpobudliwym jednorożcu śpiewającym po hiszpańsku. A po trzecie, ni stąd, ni zowąd tuż nad głową usłyszał pstrykanie i nie mógł skupić się na trawieniu. – Cholerni paparazzi – mruknął, beknął i usnął.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *