
Dwa Kosy czyli tam i z powrotem
A droga wiedzie w przód i w przód,
Skąd się zaczęła, tuż za progiem –
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią – tak, jak mogę…
Skorymi stopy za nią w ślad –
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł…
A potem dokąd? – rzec nie mogę.
J.R.R. Tolkien / Władca Pierścieni / Wyprawa
tłumaczenie Maria Skibniewska
Jak mawiał Bilbo: „niebezpiecznie jest wychodzić za własny próg (…) Trafisz na gościniec i jeżeli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą”. Czyżby oznaczało to, że mamy cały życie siedzieć w miejscu, nie wyściubiając nosa spod kocyka? W ciepełku i bezpiecznym schronieniu? Autor „Hobbita” nie miał chyba jednak tego na myśli. Wystawił bohaterów za drzwi i kazał im ruszyć w drogę, po czym spuścił im na głowy lawinę przygód.
Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiam? I dlaczego właśnie teraz? Za nami równonoc wiosenna; dziś wierzący obchodzą Wielkanoc, a inni korzystają z chwili wytchnienia. Wszyscy zaś odczuwamy skutki wiosennego przesilenia – z jednej strony szczęśliwi, że wiosna w końcu przyszła, z drugiej potwornie zmęczeni i senni. Dodatkowo szaleje pandemia. I jak tu wyjść za próg?
Minął właśnie rok życia z pandemią w tle. Jaki ten rok był? Zapewne dla wielu trudny, traumatyczny, zły. Czy w takim roku można odnaleźć cokolwiek dobrego? To pewnie bardzo subiektywne, ale ja mogę śmiało powiedzieć, że tak. Przydarzyło mi się to, co było udziałem Bilba i Froda – wzięłam pióro do ręki (ok, klawiaturę, ale pióro lepiej brzmi), wystawiłam stopę za próg i weszłam na drogę, której wcześniej nie widziałam. Podążam nią z wielką w sumie radością, choć nie wiem dokąd mnie zawiedzie. Oby tam, gdzie sobie wymarzyłam. Czy się uda? Nie wiem, ale będę próbować.
Myślę, że wielu ludzi w tym dziwnym roku odkryło, że można żyć inaczej. Wolniej. Spokojniej. Że są rzeczy ważne i zupełnie nieistotne. Że często to, wokół czego kręcił się nasz świat, to tylko kolorowa, plastikowa powłoczka, pod którą schowane jest prawdziwe życie. Zadziwiające, jak bardzo zmienia się perspektywa, gdy nagle zostajemy unieruchomieni i nie możemy już pędzić. Ze smugi świateł rozmytych za szybą samochodu wyłaniają się kształty, kolory, tekstury. Można zobaczyć liść, kroplę wody, usłyszeć brzęczenie muchy i poczuć gorycz migdałowej skórki.
Nie podsumowałam roku 2020 w styczniu i chyba już nie podsumuję. Teraz, kiedy zaświeciło wiosenne słońce i wszystko kręci się wokół jajka, mam wielką, niepohamowaną chęć na odrodzenie. Na wyklucie się nowych idei, możliwości, sposobów spełniania marzeń. Tego Wam wszystkim i sobie życzę z całego, zielonego serca. Wyskakujcie z kapci i ruszajcie w drogę, nigdy nie wiadomo, gdzie nogi poniosą…

