Krasnal w bluszczu
Wbrew pozorom nie będziemy dziś rozważać, czy krasnale ogrodowe są kiczowate, bo nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. O gustach się nie dyskutuje, a każdy ma takiego krasnala, na jakiego zasługuje. Z reguły styl ogrodu determinuje rodzaj instalowanych w nim dekoracji i na odwrót. Koszmarki w czerwonych czapeczkach znakomicie współgrają z równiutkimi rzędami tuj, betonową fontanną i trzema brzozami w rogu działki – z góry przepraszam właścicieli brzóz, no nie mogłam się po prostu powstrzymać. W moim ogrodzie obecnie jest wakat, bo poprzedni skrzat nie wytrzymał trudów zimy i jego gipsowa tożsamość rozleciała się na setki kawałków. Moja wina, nie schowałam go pod dach, a wiadomo że gips to nie granit i wodą nasiąka. Bardzo tego krasnala lubiłam, a teraz szukam następcy – kamiennego, zdecydowanie w jednym, naturalnym kolorze.
Zaplątane pnącze
Jeśli zaś chodzi o bluszcz, to polecam pnącze wszystkim właścicielom ogrodów, tarasów oraz niewielkich nawet balkonów. Niestety, z racji swojej trującej natury wykluczony jest tam, gdzie przebywają małe dzieci, które mogą przez przypadek zjeść owoce bluszczu, przypominające wyglądem jagody. Trujący jest również sok z zielonych części rośliny, co może być groźne dla czworonogów, zwłaszcza kotów. Mój pies na szczęście je tylko trawę, innych roślin nie rusza, mam więc bluszczu w ogrodzie całe mnóstwo.
7 zalet bluszczu
- Jest świetną, zieloną zasłoną, która przykrywa wszelkie możliwe paskudztwa jak np. betonowy płot (który czasem jest jedynym możliwym rozwiązaniem) czy niepiękne budyneczki gospodarcze. Fakt, rośnie dość długo i trzeba uzbroić się w cierpliwość zanim pokryje ściany blaszkami liści, ale przynajmniej jest zielony przez cały rok. To jego kolejna zaleta.
- Zielony cały rok. Podobnie jak iglaki stanowi ozdobę ogrodu czy tarasu nawet w zimie, co jest tym bardziej atrakcyjne, że biały, puchaty śnieg odchodzi powoli w zapomnienie. Klimat niestety zmienia się coraz szybciej, jest coraz cieplej, a widok ogrodu ogołoconego z liści przygnębia. Bluszcz, nawet jeśli zimą lekko poszarzeje, nadal będzie stanowił przyjemny dla oka akcent.
- Zróżnicowanie. Odmian bluszczu jest całkiem sporo; różnią się kolorem, kształtem i wielkością liści. W cieniu lepiej będą czuły się gatunki o ciemnej barwie. Odmiany jasne, z kremowymi przebarwieniami mogą swobodnie rosnąć na słońcu. Mieszając gatunki unikniemy monotonii.
- Plastyczność. Bluszcz możemy rozkładać w ogrodzie jak tkaninę – wertykalnie na ścianach, płasko na ziemi zadarniając puste przestrzenie, na wszelkiej maści stojakach i podporach tworząc fantazyjne, zielone rzeźby. Świetnie znosi przycinanie, dlatego możemy kształtować go bez obawy o jego stan.
- Łatwość hodowli. Bluszcz jest zdrowy i żywotny; u mnie w ogrodzie nigdy nie chorował, a szkodniki wprawdzie wygryzają w liściach dziury, ale generalnie roślinie to nie przeszkadza. Rozmnażam go ucinając po prostu spore fragmenty pnącza i wsadzam bezpośrednio do ziemi, pomijając etap ukorzeniania w wodzie.
- Można go hodować w donicach, co jest wielką zaletą zwłaszcza na małych przestrzeniach. Jedyne o czym trzeba pamiętać, to zabezpieczenie pojemników przed mrozem, gdyż mimo łagodnych zim rośliny mogą przemarzać. No i czyż nie lepiej byłoby, zamiast banalnymi fuksjami i pelargoniami, przystroić balkon girlandami bluszczu, wśród których może przycupnąć gustowny skrzat i kilka migotliwych latarenek?
- I wreszcie ostatnia, ale niezaprzeczalna zaleta: możliwości aranżacyjne. Bluszcz może sprawić, że nasz ogród będzie wyglądał jak leśne zacisze, albo jak romantyczny, angielski zakątek. Połączony z ceglanym murem przeniesie nas do Włoch, albo na południe Francji. A skoro na razie jesteśmy uziemieni przez pandemię i podróżować nie możemy, cóż innego nam pozostaje? Idźmy w bluszcz.