O pszczołach

O pszczołach

Książka na weekend

Marzy mi się ul. Taki własny, w ogródku. Mierzę się z tą myślą od kilku lat, przyglądam się jej, obwąchuję z bliska i robię krok w tył, żeby spojrzeć z innej perspektywy. Tak, zdecydowanie kiedyś będę mieć ul, ale jeszcze nie dziś. Na razie dojrzewam. Tymczasem czytam co tylko się da na temat pszczół. Poradniki, beletrystykę, czasopisma. Na ten weekend zaproponuję Wam pozycję, która pojawiła się na mojej półce w związku z prześladowczymi myślami o drewnianym domku z plastrami miodu wewnątrz.

Historia pszczół

Przeczytałam na okładce: „Międzynarodowy bestseller”. Świetne recenzje. Maja Lunde, norweska pisarka, nagrodzona Norweską Nagrodą Księgarzy. Prawa do publikacji „Historii pszczół” sprzedano do 20 krajów. A o czym jest właściwie ta książka? To trzy przeplatające się ze sobą historie związane oczywiście z tytułowymi pszczołami. Mamy tu opowieść o Wiliamie Savage, który w Maryville (Anglia) w 1852 roku pracuje nad projektem ula z ruchomymi ramkami. Ponad 150 lat później w amerykańskim Autumn Hill potomek Savaga, George traci swoje pszczoły. Rozpoczyna się Colony Collapse Disorder, masowe wymieranie pszczół. Autorka przeskakuje kolejne sto lat i znajdujemy się w Syczuanie, gdzie już tylko ludzie zapylają kwiaty, a Tao w poszukiwaniu przyczyn zaginięcia swojego synka natyka się na szkice ula Savage`a.

Polski wątek z pszczołą w tle

Opisywany przez Maję Lunde Wiliam nie wie, że w swoich pracach jest wtórny, buduje bowiem ul wynaleziony już wcześniej przez śląskiego uczonego, proboszcza z Karłowic, Jana Dzierżona. To już nie fikcja literacka, a święta prawda. Ten sam badacz odkrył jako pierwszy na świecie partenogenezę, czyli dzieworództwo u pszczół. Kiedy William udoskonala swój wynalazek, okazuje się, że tym samym tropem podążył amerykański uczony Langstroth, który dopracował ul skonstruowany wcześniej przez Dzierżona. Jak pech, to pech…

Podsumowując…

Chciałabym napisać, że jestem zachwycona „Historią pszczół”, bo to w końcu moje ulubione insekty, które zdarza mi się adoptować, co i Wam serdecznie polecam (ADOPTUJ PSZCZOŁĘ). Podziwiam autorkę za wzięcie na warsztat tematu, który jest ważny dla nas, dla całej ludzkości. Czas przyjrzeć się małym, bzyczącym owadom, dzięki którym mamy jeszcze co jeść. Jeszcze. Wszak sam Albert Einstein powiedział, że gdy zginie ostatnia pszczoła, ludzkości pozostaną tylko cztery lata życia. Zatem nasionka w dłoń i siać proszę łąki kwietne, albo chociaż hodować lawendę i inne miododajne roślinki, nawet na balkonie. A co do książki – warto przeczytać, polecam. Nie wskakuje jednak na listę moich ulubionych, bo wbrew zachwytom na skrzydełku okładki, po przeczytaniu szybko wywietrzała mi z głowy. Bohaterów ani nie polubiłam, ani nie znielubiłam, są mi obojętni jak pasażerowie 525, którym jeździłam do pracy. Teoretycznie wszystko się w tej powieści zgadza, świetnie się ją czyta, ale tylko raz. A ja lubię czasem wracać do książki, nawet kilkukrotnie. To trochę jak przyjazd w ulubione miejsce na wakacje, z wizytą do starych znajomych…

Życie pszczół

Życie pszczół

A teraz coś dla fanów pszczół i przyszłych pszczelarzy. Książka Maurice Maeterlincka „Życie pszczół” to szczegółowy przewodnik po świecie tych niesamowitych owadów, a jednocześnie świetna literatura. Napisana przez belgijskiego noblistę w 1901 roku, dziś wciąż jest wspaniałą lekturą dla zainteresowanych tematem. Maeterlinck bardzo dokładnie i przenikliwie zgłębia tajemnice królestwa pszczół i opisuje je z wielką fascynacją. Obok tekstu znajdziemy wysmakowane ilustracje, a całość „opakowana” jest w stylową okładkę z ryciną Alfreda E. Brehma z 1864 roku. No i w tej książce również znajdziemy słów kilka na temat budowy ula Dzierżona. Jaki ten świat mały, prawda?