powidła śliwkowe
Przepis na...

Powidła śliwkowe

Powidła śliwkowe to jedyny dżem (jeśli w ogóle można to tak nazwać), który można jeść na słodko, np. z buchtami drożdżowymi, albo na słono, np. z żółtym serem. Moje kubki smakowe nie wyrażają zgody na smarowanie tego ostatniego jakimkolwiek innym owocowym przetworem. Najlepsze powidła, wiadomo, to takie własnoręcznie wysmażone. I tu pociecha dla wszystkich leniów i kuchennie „niedorozwiniętych” – zrobić powidła to rzecz bardzo prosta. Potrzebujemy jedynie sporej dawki uwagi, szczypty cierpliwości i kilku kilogramów dojrzałych Węgierek. Skąd nazwa Węgierka? Prawdopodobnie właśnie z Węgier owa śliwka przywędrowała do Polski. Nie wiem, być może właśnie tak było, ale ja z wypraw do Madziarów nie pamiętam śliwek, tylko wszystkie kolory papryki i smaki domowego wina. Kekfrankosa z zapleśniałej piwnicy Pana Dziadka od Wartburga w Dolinie Pięknej Pani wspominam do dziś…

Kiedy zabieram się za smażenie powideł śliwkowych nachodzą mnie myśli raczej nostalgiczne. Śliwka Węgierka stojąca w ogrodzie, powyginana i połamana drzewnym artretyzmem, ma już kilkadziesiąt lat. To pod nią bawił się, pacholęciem będąc, mój małżonek. To z niej jego babcia zrywała śliwki i smażyła powidła dla całej rodziny. Jak na takie stare drzewo śliwka ma się świetnie, nawet za bardzo nie choruje, a jeśli już to i tak rodzi pyszne owoce. Zupełnie inaczej niż współczesne, wątłe drzewa, które ciągle łapią szarkę. Martwię się trochę o los tego drzewa, bo ząb czasu powygryzał w nim dziury i poszarpał korę. Mam nadzieję, że przetrwa kolejne lata, bo nie wyobrażam sobie września bez zapachu smażonych śliwek.

Śliwa węgierka

Przepis na powidła śliwkowe

Nie podaję składników, bo musiałabym napisać: śliwki. Potrzebne są nam tylko owoce, ale dojrzałe, słodkie, niepryskane i najlepiej klasyczne Węgierki. Nie wiem czy z kupowanych śliwek udających Węgierki wyjdą powidła, nie próbowałam i nie zamierzam. Tym, którzy nie mają w ogrodzie takiej śliwy, albo nie mają ogrodu, proponuję wybrać się na wycieczkę po okolicznych wsiach. W starych sadach jest mnóstwo takich drzew; myślę, że znajdzie się gospodyni, która za parę złotych sprzeda siatkę śliwek… A przy okazji odbędziecie podróż sentymentalną po rejonach, skąd być może pochodzą Wasi bliżsi bądź dalsi krewni.

Jak zrobić powidła śliwkowe

Po pierwsze należy znaleźć dobry garnek. Dobry, to znaczy odpowiednio duży, z grubym dnem, najlepiej stalowy. Do tego kopystkę drewnianą. Musi być kopystka (kocham to słowo), koniecznie drewniana – smak zlizywanych resztek powideł ma odpowiedni poziom tylko z drewnianej łychy. Kiedy mamy sprzęt, zastanówmy się czy aby na pewno mamy czas, bo powidła należy często mieszać, aby nie przywarły do dna gara i gotować na małym ogniu. Najlepiej dwa dni pod rząd. Pierwszego dnia myjemy śliwki (jeśli są z własnego ogródka to jest to czynność raczej symboliczna), kroimy na połówki, wyciągamy pestki. Oczywiście będzie trochę robaczywych, te rzecz jasna odrzucamy, ale nie marudzimy, bo skoro są robaki, znaczy że nie ma chemii. W garze bez przykrycia zagotowujemy śliwki na średnim ogniu, kiedy już puszczą sok zmniejszamy moc palnika (na kuchence indukcyjnej nastawiam 3, potem 2) i gotujemy ok 2 godzin. Wyłączamy i zostawiamy do wystudzenia. Na noc można przykryte wystawić na dwór albo do lodówki. Na drugi dzień ponownie wstawiamy śliwki na kuchenkę; nastawiamy małą moc i smażymy kilka godzin – aż duża część soku odparuje, powidła się zagęszczą i nabiorą brązowego koloru. Nie może to jednakowoż być brąz spalonych śliwek z dna, bo powidła będą gorzkie i ohydne.

Najważniejsze:
mały ogień i często mieszać !

powidła śliwkowe z węgierek

Powidła śliwkowe – wartości odżywcze

Długie gotowanie pozbawia powidła witamin, głównie witaminy C. No trudno, jeśli mają być pyszne i tradycyjne, muszą być wysmażone, a witaminę C można przyjąć w pietruszce zielonej (zamrażamy i mamy jak świeżą cały rok). Poza tym powidła zawierają cenny błonnik ze skórek i są świetnym lekiem na zaparcia. Są także bogate w antyoksydanty i potas. To chyba tyle, jak dla mnie wystarczy. Acha, nie dodaję do powideł cukru ani innych głupot w stylu cynamonu. Dojrzałe śliwki cukru mają dużo same w sobie, a cynamonem można sobie poprószyć po wierzchu. Bo gdyby nam się ten cynamon w powidłach znudził już przy drugim słoiczku, to nawet Kopciuszek go stamtąd nie wyciągnie.