Boso, ale na traktorze, czyli wakacje na wsi.

Boso, ale na traktorze, czyli wakacje na wsi.

Oto Ursus. Traktor. Mój pierwszy pojazd zmechanizowany. Właściwie nie mój, tylko dziadka, ale tą właśnie machiną kierowałam jako pierwszą w życiu. Dodam, że w wieku lat dziesięciu – dwunastu mniej więcej. Nie było to ani specjalnie mądre, ani trochę bezpieczne czy rozsądne. Kiedy myślę o tym dzisiaj, jeżą mi się włosy na głowie z przerażenia. Wiele lat temu, kiedy jechałam Ursusem, włosy powiewały radośnie na wietrze, a muchy wpadały do roześmianych od ucha do ucha ust. Pomyślałam sobie o tym ostatnio, kiedy po latach zawitałam do starej stodoły i zobaczyłam to zardzewiałe traktorzysko. Przypomniało mi się terkotanie tłumika, skrzypienie przyczepki, zapach skoszonego siana, smak zimnego kompotu z porzeczek… Wakacje na wsi.

Na bosaka

Lipiec powoli się kończy i nieuchronnie dobijamy do półmetka kanikuły. W tym roku właściwie ciężko to poczuć, bo i tak od kilku miesięcy siedzimy uziemieni w domach. Wakacyjne podróże po świecie zastąpiły bliższe i dalsze wyprawy w poszukiwaniu nieodkrytych miejsc w Polsce, piesze rajdy i spływy kajakowe. Agroturystyka i wypoczynek na wsi jawić się zaczynają jako wspaniały pomysł nawet dla tych, którzy ciszą i spokojem raczej się brzydzą, bo wolą zgiełk kurortów. Te ostatnie zresztą niezależnie od zagrożenia wirusem przeżywają oblężenie. Ale co na wsi miałyby robić dzieci? Już widzę przerażenie w oczach na samą myśl o robactwie, dużej odległości od sklepu i superwolnym necie. Oferty z gospodarstw agroturystycznych są jednak bardzo różne i jest w czym wybierać; można chyba spróbować i oderwać się na moment od cywilizacji. Powąchać kwietną łąkę. Zjeść pierogi z własnoręcznie nazbieranymi jagodami. Dotknąć krowy i poczuć bijące od niej ciepło i spokój. Pobiegać na bosaka.

wakacje na wsi

Nie wiem, czy to w ogóle możliwe, aby dzisiejsze dzieciaki uznały wyjazd na wieś za interesujący. I czy ta wieś ma cokolwiek wspólnego ze wsią z moich wspomnień. Pewnie niewiele, chociaż podobno można trafić na naprawdę magiczne miejsca, gdzie przywracane i pokazywane są nasze tradycje i zwyczaje ludowe. Gdzie można zjeść coś naprawdę „bio” i prosto z krzaka. Gdzie chodzi się spać z kurami, a wstaje z kogutem. Niestety.

Ja wakacje na wsi wspominam z rozrzewnieniem. To dopiero była zabawa i pełnia wolności. Rodzice w mieście, w pracy. Babcia i dziadek zajęci gospodarstwem, w którym non-stop było coś do zrobienia. A my mogliśmy bawić się, ile dusza zapragnie… A w co się można było bawić?

Retro lista zabaw najprostszych

  • Hodowla zwierząt. Różnych. Można było hodować dżdżownice w starym akwarium, mysie noworodki w dziurze pod orzechem, pająki w wygódce, kijanki w słoiku i osierocone kaczki. W sumie nie ma znaczenia co, najważniejsze jest poczucie dobrze spełnionego obowiązku wobec Matki Natury.
  • Wyszukiwanie rozmaitych roślinek do jedzenia. Wysysanie ździebeł traw i kwiatów koniczyny. Spożywanie szczawiu i warzyw z warzywnika. Omijanie na czuja roślin trujących.
  • Przenoszenie pszczół z kwiatka na kwiatek z nadzieją, że może tym razem uda się uniknąć użądlenia.
  • Wdrapywanie się na drzewa i umiejętne ukrywanie podartych przy tym ubrań na furze sąsiada.
  • Kąpanie się w rzece bez umiejętności pływania.
  • Palenie resztek wujkowych fajek na strychu wysypanym trocinami.
  • Zabiegi jakby kosmetyczne. Zanurzanie różnych części ciała w napotkanej znienacka wodzie i obtaczanie ich potem w piasku lub ziemi. Ewentualnie naklejanie liści.
  • Prowadzanie na łańcuchu krowy ważącej trzydzieści pięć razy więcej niż my z przekonaniem, że ma nas słuchać.
  • Pozostając przy krowie – zawody w przebieganiu pod jej nogami.
  • Bieganie na bosaka po łące tuż po obfitym deszczu. Bez omijania przeszkód naturalnych w postaci krowich placków.
  • Włażenie na sterty snopów słomy i wpadanie głową w dół do dziury.
  • Codzienne zaglądanie do studni w nadziei, że może zobaczy się w wodzie jakiegoś potwora.
  • Ujeżdżanie owiec w obórce – na oklep, bez siodła.
  • Robienie „widoczków” z kwiatów przykrywanych potłuczonymi kawałkami szkła.
  • Sprawdzanie, czy da się włożyć głowę pomiędzy sztachetki w płocie. Dało się włożyć. Wyjąć już nie bardzo.
  • Palenie w piecu. Czym się da.
  • Powożenie traktorem.

Że ja przeżyłam te wakacje na wsi to cud. Zwłaszcza, że powtarzały się co roku przynajmniej do szóstej klasy.

wakacje na wsi