złota polska jesień
Felietony

Złota polska jesień

Kiedyś będą mówić: a jesień była piękna tego roku… Chociaż rok straszny, z pandemią i społecznym napięciem sięgającym zenitu. Dziś 1 listopada, a ponieważ wstęp na cmentarze wzbroniony, postanowiłam wybrać się do lasu na długi spacer. Koniec trasy miał wypaść przy Jaskini Raj, początek zaś w Chęcinach. Jak to się stało, że wylądowałam w Piekle (Jaskini Piekło gwoli ścisłości), nie wiem, ale ciarki po plecach hasają na samą myśl o tym. Żartuję oczywiście, wszak i tak skończyłam w Raju. A po drodze nawdychałam się tlenu i nacieszyłam oczy najpiękniejszymi kolorami natury.

Spacerem po lesie

Zdecydowanie polecam wszystkim spacery po lesie, bo nie dość, że to super zdrowy sposób spędzania wolnego czasu, to przy okazji można docenić piękno naszej przyrody. Nie przepadam za jesienią, zwłaszcza pluchą i zimnem, ale kiedy jest pogodnie, natura zachwyca paletą niezwykłych barw. Nie bez przyczyny mówimy: złota polska jesień; drzewa pokrywają się wszystkimi odcieniami żółcieni, brązów i czerwieni. Szare gałęzie porośnięte mchem zrzucają liście i wyginają się pod ciężarem wilgoci. Zapach takiego jesiennego lasu jest niesamowity, pierwotnie naturalny i nieco makabryczny.

złota polska jesień

Walor edukacyjny

Odkryłam jakiś czas temu, że większość dzieci nie zna gatunków drzew. Zadziwiło mnie to, przyznam szczerze, choć nie powinno. W końcu więcej czasu spędzamy wszyscy z nosem w telefonie, niż obcując z naturą. Dlatego właśnie teraz, jesienią warto zabrać dzieciaki do lasu i poprowadzić warsztaty w terenie. Dlaczego? Bo liście przestają być zieloną, skłębioną masą i przepięknie się przebarwiają. Na drzewach pojawiają się owoce, w mchu widać grzyby – choć zbierania nie polecam jeśli ktoś nie ma doświadczenia i wiedzy.

Z grabiami po ogrodzie

Co ciekawe, jesienią las zaczyna interesować mnie znacznie bardziej niż ogród. Wyjaśnienie jest całkiem proste. Złota polska jesień może i jest zjawiskowa, ale tylko wtedy, kiedy nie wymaga grabienia. A w ogrodzie… No cóż, najpierw wiśnie płoną czerwienią, podobnie azalie; hortensje złocą się i żółcą, a magnolie przybierają wszystkie jesienne barwy. Nieco później liście zgodnie spadają, w dół, na inne rośliny i trawnik. Żeby jeszcze łaskawe były spaść jednocześnie, ale gdzie tam. Proces grabienia nie dość, że męczący, to jeszcze wielokrotnie powtarzalny. Może jednak Syzyf miał grabie i ogród, a nie kamień i górę? Bardzo prawdopodobne, bo czuję się jak on szurając między krzaczkami wciąż na nowo.

magnolia

Góra liści

Kiedy już zgrabimy co zgrabić należy, pozostaje pytanie: co zrobić z górą liści? Na szczęście można je wykorzystać w ogrodzie na kilka sposobów. Okryć nimi rośliny wrażliwe na mróz. Wrzucić do kompostownika, gdzie przerobią się na cenny nawóz. Ewentualnie usypać kopę w mniej uczęszczanej części ogrodu – takie miejsce może być świetną kryjówką na zimę dla jeży. Trzeba pamiętać jednak o tym, że nie wszystkie liście nadają się do kompostowania i okrywania innych roślin; dotyczy to np. orzecha włoskiego i roślin zimozielonych. Również liście porażone chorobami grzybowymi usuwamy z ogrodu – w workach na odpady biodegradowalne. Zapomnijmy o paleniu liści, to zabronione i karalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *