Zapach płotu
Przed północą na naszej uliczce jest zupełnie pusto. I cicho. Za domem sąsiada biegnie dróżka do lasu. W sumie to ulica, tylko szutrowa, a las taki bardziej miejski, ale i tak jest tajemniczo. Zwłaszcza kiedy opada mgła, wtedy czerwone lampy na odległym wniesieniu wyglądają jak Mordor. Wczoraj mgły nie było, choć cały dzień padał deszcz. Wyszłam z moją psicą na przedpółnocny spacer. Wszystko było jak zwykle; mdłe światło latarni, wilgoć w powietrzu, cisza… I nagle ten niesamowity zapach, uderzył mi w nos znienacka i oszołomił. Gęsty, mocny, słodki, jak klasyczne perfumy w kryształowym flakonie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu elegantki, która tak skropiona wyszła na spacer z pieskiem. Albo pędzi spóźniona na randkę. Nic, pusto. Parę kroków dalej i znowu ten zapach, ciągnący się długim, zmysłowym ogonem. Ki diabeł, pomyślałam po staropolsku, pachnie, a osoby nie widać. Przez myśl przemknęła mi seksowna wampirzyca, która uperfumowała się, aby z klasą zanurzyć kły w swojej ofierze, czyli we mnie, bo nikogo innego wokół nie było. Skóra mi ścierpła; spojrzałam na psicę, ale stała z nosem w trawie, zupełnie niezainteresowana moimi przeżyciami. Może psy nie wyczuwają wampirów. Wtedy mój wzrok padł na pnącze porastające ogrodzenie sąsiada. Wiciokrzew. Przysunęłam nos i niuchnęłam z impetem. O tak, to było źródło tej nieziemskiej woni. Pomyślałam, że super jest mieć taki pachnący płot.
Żywopłot
Dawne, wiejskie płoty z drewnianych sztachetek, obsadzone bylinami, pachniały trochę jak łąka. Czasem też jak las, zwłaszcza te stare, obrośnięte mchem i zbutwiałe. Dzisiaj ogrodzenia najczęściej są proste, nowoczesne i niewiele na nich zieleniny. Chyba, że mieszkańcy mają potrzebę zasłonięcia niezbyt efektownego płotu roślinami. Najczęściej wybierane są gatunki zimozielone, aby przez cały rok wyglądały efektownie. W tej roli sprawdzają się znakomicie cisy, choina kanadyjska, żywotniki czyli tuje, cyprysiki, jałowce (te lubią czasem chorować), a nawet świerki i niektóre gatunki sosny. Częściowo zielone zimą są także te liściaste – z ligustru lub mahonii. Wszystkie wymienione wyżej mogą same stanowić płot (żywopłot), bez konieczności budowania ogrodzenia. Przęsła z siatki lub betonu można obsadzić bluszczem, który także przez całą zimę będzie zielony. Musimy pamiętać tylko o tym, że rośliny na płoty i żywopłoty musimy formować i przycinać to, co wyłazi na stronę sąsiada. Dlatego jeśli z sąsiadem nie jesteśmy z stosunkach zażyłych, należy pamiętać o takim odsunięciu ogrodzenia od granicy, aby po wciągnięciu brzucha dało się wejść za i ogolić, co wystaje. No i te żywopłoty albo nie pachną, albo śmierdzą straszliwie podczas kwitnienia (ligustr). W przypadku tego ostatniego tniemy bez litości, nie dopuszczając do wypuszczenia kwiatów.
Kwiaty na płoty
Nie będzie u nas żywopłotów z oleandrów. Ani innych kwiatów, których naoglądaliśmy się w krajach południowych. Cóż, zgodnie ze znanym skądinąd powiedzeniem, taki mamy klimat. Możemy natomiast wprowadzić na ogrodzenia trochę koloru i zapachu. Jeśli płot obsadzony jest szczelnie iglakami, możemy udekorować go kratownicami dla pnączy, pergolami, łukami i innymi elementami architektury ogrodowej. Po takich konstrukcjach będą pięły się róże, powojniki, wiciokrzewy, miliny i wisterie. Możemy posadzić rośliny także przy furtkach, co wygląda naprawdę efektownie. Przy okazji powitamy gości cudownym zapachem.
A zatem, co i gdzie?
- Większość pnączy potrzebuje żyznej ziemi i słońca, dlatego nie można ich sadzić w ciężkiej, gliniastej glebie i w cieniu. Do tej grupy roślin zaliczają się róże, powojniki, wiciokrzewy, miliny i glicynie. W trudniejszych, cienistych warunkach poradzą sobie za to znakomicie bluszcze, hortensja pnąca i przywarka japońska.
- Pnącza z reguły potrzebują podpór, ponieważ nie ma korzonków czepnych ani przylg i nie są w stanie samodzielnie wspinać się na mury. Wyjątek – bluszcz, winobluszcz, przywarka japońska. Winobluszcz to prawdziwy alpinista, potrafi wspinać się po ogrodzeniach i murach kilkanaście metrów w górę i może rosnąć także w słońcu. Bluszcz potrafi zdobyć jeszcze wyższe kondygnacje, ale słońce raczej mu szkodzi (poza odmianami o pstrych liściach).
- Niektóre pnącza rosną bardzo silnie i nie można ich sadzić przy ogrodzeniach z delikatnej siatki lub drewna – np. wisteria (glicynia) tak silnie oplata wszystko co napotka, że jest w stanie zniszczyć rynny. Równie silnym pnączem jest milin amerykański; dodatkowo nieprawdopodobnie szybko rozrasta się i rozsiewa, dlatego trzeba bardzo mocno go pilnować, aby nie zagłuszył wszystkiego wokół. Wie to każdy, kto milin próbował przegonić z ogrodu…
- Powojniki będą ładnie rosły wtedy, gdy góra rośliny będzie w słońcu, ale „nóżki” w cieniu. Najlepiej powojnik podsadzić jakimiś mniejszymi, delikatnymi roślinami. Prawdziwa kopalnia wiedzy na temat tych roślin dostępna na stronie szkółki Clematis. Źródło Dobrych Pnączy. To nie jest reklama, sama korzystam z porad tam zawartych.
- Niektóre pnącza atakowane są częściej przez szkodniki i choroby grzybowe niż inne. Dotyczy to zwłaszcza wiciokrzewu, a także niektórych odmian róż i powojników. Inne, nawet jeśli mają powyjadane dziury w liściach, jak hortensja na obrazku poniżej, radzą sobie świetnie i zawsze są zdrowe.
Płot to taka nasza, zupełnie nieamerykańska, tradycja. Płotu nie wypada nie mieć, choć czasem długo zwlekamy z jego postawieniem (a nuż sąsiad postawi pierwszy i problem będzie z głowy?). Z płotem czujemy się pewniej, bezpieczniej. Na płocie możemy powisieć, ucinając pogawędkę z sąsiadką. Za płotem możemy się schować, jeśli na pogawędkę nie mamy ochoty. Pod płotem kurier nam zostawi paczkę, jeśli uda mu się ją przerzucić górą bez strat lub wcisnąć między przęsła. Jednym słowem, taki płot, to prawdziwy skarb. Dobrze, gdyby jeszcze pachniał nam wkoło domu.
Jeden komentarz
Monika
Rosarium Uetersen to jedna z moich ogrodzeniowych róż i między innymi dla niej minimalizujemy planowany płot aby był podporą nie zaporą od otoczenia. Hortensja pnąca atakuje płot i blachę falistą sąsiada, winobluszcz idzie na całość a milin wyciąga się do winorośli. Wiciokrzew debiutuje zadziornie w towarzystwie akebii a kokornak przyczaił się w cieniu mirabelki i knuje co robić dalej („Czekamy, czekamy a bo mu tu źle”). Bluszcz lubi bliskość trawy. Przywarka dała za wygraną. Graby wybuchły nadzwyczaj bujnie za to buki wychodzą powoli z wiosennego załamania. Tak to wygląda u mnie.